13 kwietnia 2013


Chcę uciec. Wiem, to brzmi naiwnie.

Pewnej nocy adorowałam serce, które nie miało siły dla mnie bić.

To nie chwila rozstania jest straszna, tylko czas, który następuje po niej.

Każdy ma swoje Westerplatte. Coś takiego, czego musi bronić i za nic nie oddać. Nigdy.

Zapamiętaj sobie, wszystko wraca ze zdwojoną siłą, pilnuj byś się nie zakochał.

Potrzebowałam silnej ręki, by wyciągnęła mnie z otchłani gdzie pozycja embrionalna to codzienność, a lody czekoladowe były pochłaniane jak woda.

Spójrz na mnie. Do niczego nie jesteś mi potrzebny.

Już nie wiem czy jesteś, czy tylko Cię widzę.

Masz takie słodkie usta. I smutne oczy.

Przyjmował mnie na język jak komunię, odmawiał jak modlitwę, zlizywał bolesne tajemnice.

Jest trzecia, minut czterdzieści trzy, a oczy otwarte i chyba Cię słyszę, jak podchodzisz, dawkujesz mi czułość prosto do żył.

Zabiłam Cię, kochany rozpaliłam do złej miłości a miłość jest jak samobójstwo.

Być może jeszcze kiedyś spotkamy się przypadkiem na ulicy, spojrzymy na siebie z uśmiechem i na nowo się poznamy.

Nie pozwól mi cierpieć z braku Ciebie.

Brakuje mi ciepła Twoich rąk, które tak często nie pozwalały, by moje zmarzły ..

Śnisz mi się na poduszce obok. Kocham to powolne umieranie.

Pełna swoboda, kiedy możesz wyłączyć telefon na czas nieokreślony. Kiedy nie musisz się obawiać, że zostaniesz zasypana wiadomościami, na które natychmiastowo odpowiesz "ja Ciebie też", pełna podekscytowania. Swoboda - nikogoniekochania.