"Dla Ciebie skoczę w ogień "
Chcecie? Opowiem wam pewną historię. Jeden dzień, który
zmienił moje życie. Koniec i początek. Dopiero wtedy zrozumiałem co to znaczy
prawdziwa miłość i jak wiele mogę poświecić dla drugiej osoby. Miałem wtedy 19
lat. Dobrze pamiętam każdą godzinę, minutę.
Wstałem jak zwykle o
9. Śniadanie, jogging, szybki prysznic. Tego ranka cały się wyperfumowałem,
ułożyłem porządnie włosy, a ciuchy wybierałem chyba z 2 godziny. Chciałem
wyglądać jak najlepiej. Już się nie mogę doczekać.
>>> <<<
Właśnie stałem pod drzwiami jednego z 3 apartamentów znajdujących się na
ostatnim piętrze nowego hotelu. Miałem spotkać się z ukochaną. Nie widziałem
Lisy od ponad dwóch miesięcy. Zapukałem po raz drugi.
- Już idę – usłyszałem zza drzwi, które chwile potem otworzyły się i mogłem
ujrzeć twarz za której widokiem tak bardzo tęskniłem. Te oczy, ten uśmiech,
dołeczki w policzkach pojawiające się wraz z uśmiechem. Teraz dopiero zdałem
sobie sprawę jak bardzo mi jej brakowało.
- Rafał!!! – wykrzyknęła dziewczyna i mocno mnie przytuliła.
- Lisa, kochanie. Ślicznie wyglądasz, zresztą jak zawsze.
- Dzięki – odpowiedziała cała rozpromieniona – Strasznie tęskniłam.
- Mogę się założyć, że ja bardziej. Ty przynajmniej cały czas byłaś zajęta, a
mnie czas dłużył się niemiłosiernie.
- Dobra, dobra. Nie bądź taki cwaniak – uśmiechnęła się.
Na jej uśmiech mógłbym patrzeć całymi godzinami, a nawet dniami. Gdy była
naprawdę szczęśliwa w jej oczach tańczyły iskierki, tak jak w tej chwili. Na
jej widok moje serce biło szybciej, a żołądek fikał koziołki. Kochałem ją
najbardziej na świecie i mówiłem jej to codzienne.
- Idziemy gdzieś? Mamy dla siebie cały dzień, a nawet noc – uśmiechnęła się
tajemniczo.
- To może najpierw do parku na spacer?
Jest dopiero 15 – zaproponowałem.
- A może do kina?
- Ale późnej. Teraz jest za wcześnie na dobry film, a jak wiesz nie gustuję w
badziewiach.
- OK. OK – powiedziała i poszliśmy w stronę parku.
>>> <<<
Spędziliśmy tam cudowne dwie godziny. Rozmawialiśmy, przytulaliśmy się,
całowaliśmy. Lisa opowiadała mi o swojej podróży na Krete. O tym jak pomagała w
projekcie, który musi zaliczyć na studiach. O tych dniach, gdy była szczęśliwa
i o tych, w których było jej szczególnie ciężko. O tym jak tęskniła. Mówiła, że
kiedy pisała do mnie listy to płakała. Może wydawać się to niektórym, dziwne że
w XXI wieku, ktoś jeszcze pisze do siebie listy. I że są to młodzi ludzie. My
jednak woleliśmy tą formę komunikacji. Na list można było czekać ze zniecierpliwieniem. Czasami przychodził
dopiero po 1,5 tygodnia. Kiedy otwierałem listy od niej, czułem jej zapach,
obecność, gdy je czytałem, wyobrażałem sobie jak wyglądała pisząc kolejne
wyrazy. W liście nie dało się oszukiwać. Charakter pisma zdradzał wszystkie
emocje, nawet gdy pisała że u niej wszystko gra. Zawsze poznawałem, gdy była
szczęśliwa, wkurzona czy smutna. Emaile czy smsy są dla leniwych osób.
Po spacerze poszliśmy do kina. Wybraliśmy komedię romantyczną. Osobiście
wolałbym horror no ale trudno. I tak nie pamiętam o czym był film, zamiast na
fabule skupialiśmy się na całowaniu itd. Gdy wyszliśmy przed kino Lisa
zapytała:
- To jak idziemy do mnie?
- A co proponujesz?
- Na początek jakiś film który obejrzymy, a później kto wie.
Poszliśmy więc do niej. Droga prowadziła przez wąskie, ciemne uliczki. W końcu
wyszliśmy na plac w centrum miasta. Stąd już tylko kawałek.
- Wiesz może ty już idź, bo ja musze wejść na chwilę do sklepu. Zaraz Cię
dogonię – powiedziałem.
Chyba łatwo się domyślić po co tam wszedłem. Ta noc miała być niezwykła i nie
chciałem zaliczyć wpadki. Taa wiem, ze Lisa bierze tabletki ale mimo wszystko
wolę nie ryzykować i dodatkowo się zabezpieczyć. W sklepie spędziłem dobre 20
minut, to trochę dłużej niż przewidywałem. Kolejka przesuwała się
niewiarygodnie wolno. No tak dzisiaj strajk pracowników. Cholera! Ale sobie
dzień wybrali. Wyszedłem ze sklepu dopiero po 30 minutach.
O matko! Ne wierzę! Karetka? Policja? Straż pożarna? A właściwie to całe morze
migających świateł. Dlaczego oni stoją pod hotelem Lisy?
- Przepraszam – zaczepiłem jakiegoś gościa w mundurze – Co się tutaj dzieje?
- Chłopcze nie zauważyłeś tego? Spójrz w górę to się dowiesz.
- O nie! – tylko te słowa zdołały wydobyć się przez moje zaciśnięte ze strachu
gardło. Zobaczyłem bowiem budynek hotelu stojący w płomieniach. No może nie
cały. Tylko górne 3 piętra się paliły. Przecież na jednym z tych pięter mieszka
Lisa. Muszę do niej iść. Martwiłem się o nią. Czy jest cała? A może nie ma jej
w budynku? Popatrzyłem w okna jej mieszkania, próbując dojrzeć cokolwiek przez
dym. Nie! Ona tam jest. Ale na szczęście jeszcze żyje. Wygląda na to że w jej
mieszkaniu szaleje niezły pożar. Muszę
się tam dostać. Złapałem szybko maskę tlenową z karetki i wbiegłem do budynku.
Dobrze że nie ustawili straży przy wejściu.
Cholera! Winda nie działa. Teraz tylko na 17 piętro schodami. Dobrze że to nie
jest jakiś 40 piętrowy wieżowiec. Biegłem schodami najszybciej jak potrafiłem. Z każdym kolejnym
piętrem było mi coraz cieplej. Na 15 było czuć wyraźny zapach spalenizny, a nad
schodami unosił się dym. 16 piętro płonęło. Na podłodze leżało kilka
drewnianych belek, które osunęły się z sufitu i płonęły. Jedna spadłaby mi na
głowę. Wreszcie dostałem się pod drzwi Lisy. Wparowałem do środka. Byłem cały
poparzony i w sadzy. W mieszkaniu szalał największy ogień. Chyba tutaj musiał
zacząć się pożar. Dywany, drewniane meble, wszystko płonęło. Zobaczyłem Lisę!
Tak jeszcze żyje! Moje serce zabiło szybciej z radości. Jest szansa abyśmy
oboje wyszli z tego żywi. Lisa siedziała skulona przy szafie, a przed nią
„stała ściana ognia”. Nie zauważyła mnie jeszcze. Nie chcąc tracić cennego w
tej sytuacji czasu postawiłem kołnierz i osłaniając twarz przeskoczyłem na
stronę Lisy. Ubrania z lekka mi się przysmażyły ale to nic.
- Co ty tu robisz!?!? Zwariowałeś?! – krzyknęła dziewczyna.
- Ratuję Cię. I może zwariowałem ale to z miłości do Ciebie – powiedziałem
uśmiechając się do niej.
- Ale możesz zginąć – zaczęła się dusić. W pomieszczeniu pełno było gryzącego
dymu. Zdjąłem maskę tlenową i podałem ją dziewczynie.
- Ty też możesz zginąć. Pamiętasz, kiedyś jeszcze za nim wyjechałaś spytałaś
mnie jak bardzo Cię kocham.
- No pamiętam – widać że maska tlenowa jej pomogła i teraz mogła oddychać.
- A pamiętasz co Ci odpowiedziałem?
- Że jestem całym twoim światem, ze dla mnie jesteś gotowy zrobić wszystko, i
ze skoczyłbyś w ogień w razie potrzeby.
- No więc widzisz dotrzymuję obietnicy – powiedziałem siląc się na wesoły ton.
Chciałem dodać jej otuchy.
- A teraz posłuchaj mnie uważnie. Podłoga niedługo runie więc musisz
przeskoczyć ogień i biec na dół – powiedziałem krytycznie patrząc na jej
ubranie. Miała na sobie tylko luźną koszulkę z nadrukiem I can’t change.
- Trzymaj – powiedziałem podając jej moją kurtkę i spodnie – Wiem, że wszystko
jest na Ciebie za duże ale się nie poparzysz.
Ubrała się i smutno na mnie spojrzała:
- Nie zostawię Cię.
- Nic mi nie będzie, biegnij już.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Pobiegnę zaraz za Tobą. Ale pamiętaj w żadnym wypadku nie
patrz za siebie.
- Ale…
- Biegnij już. Proszę. Kocham Cię skarbie i zawsze będę. Jeżeli mi się nie uda
to nie załamuj się, bo życie cały czas idzie naprzód. Nie ma sensu patrzeć w
przeszłość.
- Dobrze. Tez Cię kocham – powiedziała i pocałowała mnie. Czas zatrzymał się na
krótką chwilę, gdy się całowaliśmy. Później lisa przebiegła przez ogień. Też chciałem.
Bardzo chciałem pobiec za nią ale gdy tylko zbliżyłem się do ognia, zaczął
przypalać włosy na moim ciele, rękach, nogach, głowie. Cholernie to
bolało. Było gorąco. Dusiłem się w tym
dymie. Dobra pobiegnę szybko na dół. Powinno mi się udać. Zaraz runie podłoga.
Wziąłem rozbieg i przeskoczyłem przez ogień.
Deski lekko zatrzeszczały ale nic się nie stało. Cholera! Koszulka mi
się jara! Nie mam czasu żeby to zgasić. Wybiegłem z apartamentu Lisy. Byłem już
przy schodach. Zacząłem przeskakiwać po kilka stopni i … BUM!!! Podłoga się załamała. Runąłem w dół,
na niższe piętro. Przygniotło mnie gruzy. Ciemność.
>>> <<<
Taa. No więc wtedy skończyło się moje życie na Ziemi. Ale
zostałem aniołem stróżem. Opiekuję się Lisą. Widzę że jest jej trudno ale
powoli dochodzi do siebie. Może za rok będzie w stanie się zakochać?
Ania