15 października 2012

opowiadanie


"Dla Ciebie skoczę w ogień " 



Chcecie? Opowiem wam pewną historię. Jeden dzień, który zmienił moje życie. Koniec i początek. Dopiero wtedy zrozumiałem co to znaczy prawdziwa miłość i jak wiele mogę poświecić dla drugiej osoby. Miałem wtedy 19 lat. Dobrze pamiętam każdą godzinę, minutę.
Było to 1 lipca 2011r.[muzyka]
 Wstałem jak zwykle o 9. Śniadanie, jogging, szybki prysznic. Tego ranka cały się wyperfumowałem, ułożyłem porządnie włosy, a ciuchy wybierałem chyba z 2 godziny. Chciałem wyglądać jak najlepiej. Już się nie mogę doczekać.
>>> <<<
Właśnie stałem pod drzwiami jednego z 3 apartamentów znajdujących się na ostatnim piętrze nowego hotelu. Miałem spotkać się z ukochaną. Nie widziałem Lisy od ponad dwóch miesięcy. Zapukałem po raz drugi.
- Już idę – usłyszałem zza drzwi, które chwile potem otworzyły się i mogłem ujrzeć twarz za której widokiem tak bardzo tęskniłem. Te oczy, ten uśmiech, dołeczki w policzkach pojawiające się wraz z uśmiechem. Teraz dopiero zdałem sobie sprawę jak bardzo mi jej brakowało.
- Rafał!!! – wykrzyknęła dziewczyna i mocno mnie przytuliła.
- Lisa, kochanie. Ślicznie wyglądasz, zresztą jak zawsze.
- Dzięki – odpowiedziała cała rozpromieniona – Strasznie tęskniłam.
- Mogę się założyć, że ja bardziej. Ty przynajmniej cały czas byłaś zajęta, a mnie czas dłużył się niemiłosiernie.
- Dobra, dobra. Nie bądź taki cwaniak – uśmiechnęła się.
Na jej uśmiech mógłbym patrzeć całymi godzinami, a nawet dniami. Gdy była naprawdę szczęśliwa w jej oczach tańczyły iskierki, tak jak w tej chwili. Na jej widok moje serce biło szybciej, a żołądek fikał koziołki. Kochałem ją najbardziej na świecie i mówiłem jej to codzienne.
- Idziemy gdzieś? Mamy dla siebie cały dzień, a nawet noc – uśmiechnęła się tajemniczo.
- To  może najpierw do parku na spacer? Jest dopiero 15 – zaproponowałem.
- A może do kina?
- Ale późnej. Teraz jest za wcześnie na dobry film, a jak wiesz nie gustuję w badziewiach.
- OK. OK – powiedziała i poszliśmy w stronę parku.
>>> <<<
Spędziliśmy tam cudowne dwie godziny. Rozmawialiśmy, przytulaliśmy się, całowaliśmy. Lisa opowiadała mi o swojej podróży na Krete. O tym jak pomagała w projekcie, który musi zaliczyć na studiach. O tych dniach, gdy była szczęśliwa i o tych, w których było jej szczególnie ciężko. O tym jak tęskniła. Mówiła, że kiedy pisała do mnie listy to płakała. Może wydawać się to niektórym, dziwne że w XXI wieku, ktoś jeszcze pisze do siebie listy. I że są to młodzi ludzie. My jednak woleliśmy tą formę komunikacji. Na list można było czekać  ze zniecierpliwieniem. Czasami przychodził dopiero po 1,5 tygodnia. Kiedy otwierałem listy od niej, czułem jej zapach, obecność, gdy je czytałem, wyobrażałem sobie jak wyglądała pisząc kolejne wyrazy. W liście nie dało się oszukiwać. Charakter pisma zdradzał wszystkie emocje, nawet gdy pisała że u niej wszystko gra. Zawsze poznawałem, gdy była szczęśliwa, wkurzona czy smutna. Emaile czy smsy są dla leniwych osób. 
Po spacerze poszliśmy do kina. Wybraliśmy komedię romantyczną. Osobiście wolałbym horror no ale trudno. I tak nie pamiętam o czym był film, zamiast na fabule skupialiśmy się na całowaniu itd. Gdy wyszliśmy przed kino Lisa zapytała:
- To jak idziemy do mnie?
- A co proponujesz?
- Na początek jakiś film który obejrzymy, a później kto wie.
Poszliśmy więc do niej. Droga prowadziła przez wąskie, ciemne uliczki. W końcu wyszliśmy na plac w centrum miasta. Stąd już tylko kawałek.
- Wiesz może ty już idź, bo ja musze wejść na chwilę do sklepu. Zaraz Cię dogonię – powiedziałem.
Chyba łatwo się domyślić po co tam wszedłem. Ta noc miała być niezwykła i nie chciałem zaliczyć wpadki. Taa wiem, ze Lisa bierze tabletki ale mimo wszystko wolę nie ryzykować i dodatkowo się zabezpieczyć. W sklepie spędziłem dobre 20 minut, to trochę dłużej niż przewidywałem. Kolejka przesuwała się niewiarygodnie wolno. No tak dzisiaj strajk pracowników. Cholera! Ale sobie dzień wybrali. Wyszedłem ze sklepu dopiero po 30 minutach.
>>> <<< [muzyka]
O matko! Ne wierzę! Karetka? Policja? Straż pożarna? A właściwie to całe morze migających świateł. Dlaczego oni stoją pod hotelem Lisy? 
- Przepraszam – zaczepiłem jakiegoś gościa w mundurze – Co się tutaj dzieje?
- Chłopcze nie zauważyłeś tego? Spójrz w górę to się dowiesz.
- O nie! – tylko te słowa zdołały wydobyć się przez moje zaciśnięte ze strachu gardło. Zobaczyłem bowiem budynek hotelu stojący w płomieniach. No może nie cały. Tylko górne 3 piętra się paliły. Przecież na jednym z tych pięter mieszka Lisa. Muszę do niej iść. Martwiłem się o nią. Czy jest cała? A może nie ma jej w budynku? Popatrzyłem w okna jej mieszkania, próbując dojrzeć cokolwiek przez dym. Nie! Ona tam jest. Ale na szczęście jeszcze żyje. Wygląda na to że w jej mieszkaniu szaleje niezły pożar.  Muszę się tam dostać. Złapałem szybko maskę tlenową z karetki i wbiegłem do budynku. Dobrze że nie ustawili straży przy wejściu. 
Cholera! Winda nie działa. Teraz tylko na 17 piętro schodami. Dobrze że to nie jest jakiś 40 piętrowy wieżowiec. Biegłem schodami  najszybciej jak potrafiłem. Z każdym kolejnym piętrem było mi coraz cieplej. Na 15 było czuć wyraźny zapach spalenizny, a nad schodami unosił się dym. 16 piętro płonęło. Na podłodze leżało kilka drewnianych belek, które osunęły się z sufitu i płonęły. Jedna spadłaby mi na głowę. Wreszcie dostałem się pod drzwi Lisy. Wparowałem do środka. Byłem cały poparzony i w sadzy. W mieszkaniu szalał największy ogień. Chyba tutaj musiał zacząć się pożar. Dywany, drewniane meble, wszystko płonęło. Zobaczyłem Lisę! Tak jeszcze żyje! Moje serce zabiło szybciej z radości. Jest szansa abyśmy oboje wyszli z tego żywi. Lisa siedziała skulona przy szafie, a przed nią „stała ściana ognia”. Nie zauważyła mnie jeszcze. Nie chcąc tracić cennego w tej sytuacji czasu postawiłem kołnierz i osłaniając twarz przeskoczyłem na stronę Lisy. Ubrania z lekka mi się przysmażyły ale to nic. 
- Co ty tu robisz!?!? Zwariowałeś?! – krzyknęła dziewczyna.
- Ratuję Cię. I może zwariowałem ale to z miłości do Ciebie – powiedziałem uśmiechając się do niej.
- Ale możesz zginąć – zaczęła się dusić. W pomieszczeniu pełno było gryzącego dymu. Zdjąłem maskę tlenową i podałem ją dziewczynie.
- Ty też możesz zginąć. Pamiętasz, kiedyś jeszcze za nim wyjechałaś spytałaś mnie jak bardzo Cię kocham.
- No pamiętam – widać że maska tlenowa jej pomogła i teraz mogła oddychać.
- A pamiętasz co Ci odpowiedziałem?
- Że jestem całym twoim światem, ze dla mnie jesteś gotowy zrobić wszystko, i ze skoczyłbyś w ogień w razie potrzeby.
- No więc widzisz dotrzymuję obietnicy – powiedziałem siląc się na wesoły ton. Chciałem dodać jej otuchy.
- A teraz posłuchaj mnie uważnie. Podłoga niedługo runie więc musisz przeskoczyć ogień i biec na dół – powiedziałem krytycznie patrząc na jej ubranie. Miała na sobie tylko luźną koszulkę z nadrukiem I can’t change.
- Trzymaj – powiedziałem podając jej moją kurtkę i spodnie – Wiem, że wszystko jest na Ciebie za duże ale się nie poparzysz. 
Ubrała się i smutno na mnie spojrzała:
- Nie zostawię Cię.
- Nic mi nie będzie, biegnij już.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Pobiegnę zaraz za Tobą. Ale pamiętaj w żadnym wypadku nie patrz za siebie.
- Ale…
- Biegnij już. Proszę. Kocham Cię skarbie i zawsze będę. Jeżeli mi się nie uda to nie załamuj się, bo życie cały czas idzie naprzód. Nie ma sensu patrzeć w przeszłość.
- Dobrze. Tez Cię kocham – powiedziała i pocałowała mnie. Czas zatrzymał się na krótką chwilę, gdy się całowaliśmy. Później lisa przebiegła przez ogień. Też chciałem. Bardzo chciałem pobiec za nią ale gdy tylko zbliżyłem się do ognia, zaczął przypalać włosy na moim ciele, rękach, nogach, głowie. Cholernie to bolało.  Było gorąco. Dusiłem się w tym dymie. Dobra pobiegnę szybko na dół. Powinno mi się udać. Zaraz runie podłoga. Wziąłem rozbieg i przeskoczyłem przez ogień.  Deski lekko zatrzeszczały ale nic się nie stało. Cholera! Koszulka mi się jara! Nie mam czasu żeby to zgasić. Wybiegłem z apartamentu Lisy. Byłem już przy schodach. Zacząłem przeskakiwać po kilka stopni i  … BUM!!! Podłoga się załamała. Runąłem w dół, na niższe piętro. Przygniotło mnie gruzy. Ciemność.

>>> <<<

Taa. No więc wtedy skończyło się moje życie na Ziemi. Ale zostałem aniołem stróżem. Opiekuję się Lisą. Widzę że jest jej trudno ale powoli dochodzi do siebie. Może za rok będzie w stanie się zakochać?



Ania

1 komentarz:

  1. Smutne ale piękne... Czekam na dalszy rozwój wydarzeń...<3 buziaki :**

    OdpowiedzUsuń